wtorek, 1 lipca 2014

#28 szpitalne okowy

Życie na oddziale jest niezwykle leniwe. Śpisz, czytasz, śpisz, pijesz, czytasz, wstajesz rozprostować nogi, czytasz. I tak w kółko. Ktoś do Ciebie przyjdzie, pogadacie pół godziny. Trochę poleżysz i popatrzysz w sufit, świetne do myślenia o świecie, o sobie, o życiu, o niczym. To takie pseudo darmowe wakacje. Leżysz, odpoczywasz, a inni chodzą wokół Ciebie.

Jesteś trochę w centrum uwagi: mama zrobi Ci na wypis ulubione danie, kupi ulubiony sok i nie każe Ci nic robic, tylko leżeć i odpoczywać. Dostajesz wiadomości z pytaniami jak się masz, jak się czujesz, czy wszystko jest w porządku. To takie miłe gesty. A już wogóle, jeśli komuś uda się Cie rozśmieszyć.

A tak na prawdę w środku to trochę to wszystko stresujące. Spanie z obcą osobą w jednym pokoju. Tuzin lekarzy oglądających Cię z każdej strony. Igły, wenflony, usg, inne maszyny. Tysiące badań i ciągłe powtarzanie, że tak, masz tylko 20 lat. Siedzisz i śpisz, bo nie masz co innego do roboty. Poza tym jesteś taka głodna... Brzuch burczy jak szalony. Wiec lepiej drzemać i nie czuć ssania w żołądku. Czytasz, bo nie chce Ci się gadać z obcą, starszą o 40 lat panią. Może i sympatyczna, może i miła, ale chyba sama sobie jestem najlepszym towarzyszem.

Życie na oddziale w moim przypadku jest i mam nadzieję będzie krótkie. Bo wolę leżeć we wlasnym łóżku, w swoim pokoju. A najlepiej, to wogóle uniknąć szpitala, uniknąc leżenia w łóżku cały miesiąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz