poniedziałek, 1 września 2014

# 32 powietrze pachnie jak malinowa mamba

Wydaje mi się, że dziś jest odpowiedni dzień na małe podsumowania. Za oknem snuje się dym po spalonych trawach, pola puste po żniwach, na balkonie coraz więcej pajęczyny. Mój brat szykuje białą koszule. Liście na drzewach nadal zielone, ale tracą swój blask, czuć, że zbliża się najlepsza pora na spływ Dunajcem. Maliny w kuchni zmieniają się w hektolitry soku do zimowej herbaty.



A ja siedzę na tarasie. Łapie ostatnie promienie sierpniowego słońca. Przeglądam zdjęcia z całego miesiąca. Wspominam tysiące przegadanych minut, wszystkie wybuchy radości, nocne powroty do domu, filmy na trawie i wygrane bilety, piwo ma schodach wydziału chemii i wino na stokach, wycieczkę na kajaki, rajd dookoła Babiej Góry. Wciąż czuję smak wszystkich pyszności, które upiekłam. I mam w głowie zadowolone miny osób, które nakarmiłam. A w arkusz excela wpisuje kolejne książki przeczytane w Bombie przy kawie i pączku. Dwa miesiące temu nie pozwoliłabym sobie nawet pomyśleć, że czeka mnie miesiąc pełen wrażeń, pełen wspomnień, pełen niespodzianek. Nie sądziłam, że odważę się wsadzić stopy do akwarium z rybkami. Nie myślałam, że dostane tyle pocztówek. Nie przypuszczałam, że spotkam się z taką ilością dawno nie widzianych znajomych. Nie marzyłam o double datę ze słodyczami.








Nie myślałam, że podczas praktyk w gabinecie zabiegowym w zwykłej przychodni usłyszę tyle historii, doświadczę tak wiele ciepłych słów. Miałam okazję pobierać krew szefowi katedry Mordoru. A była pracowniczka Katedry Immunologii obiecała trzymać kciuki za moją poprawkę! Podobno mam taką młodą buzię, że aż strach oddać się w moje ręce. Dziwi mnie to, bo biały fartuch powinien postarzać! Ale, ale! Koniec końców jestem delikatna! Nakarmili mnie jabłkami z własnego sadu, lodami z własnej lodziarni i toną czekolad.


Nabawiam się spalonego nosa, zakwasów w barkach, bolącego tyłka, strupów na kolanie, bąbli po komarach. Na koniec kataru i bolącego gardła.
Naładowałam się pozytywną energią, odpoczęłam jeszcze bardziej. Nabrałam trochę zdrowego ciała po operacji, w końcu i jeszcze bardziej urosły mi włosy. W środku zmieniłam trochę podejście do samej siebie. I świata naokoło. Wszystko osiągam po kolei. Stawiam pewnie pierwszy, najtrudniejszy krok. Bo najważniejsze to zacząć coś. Każde napotkane "nie" zmieniam na "tak". Znalazłam zgubione w ostatnim czasie poczucie własnej wartości i pewność siebie. To wszystko brzmi tak banalnie, jest banalne, a diametralnie zmienia dosłownie wszystko. Chodzi teraz po świecie mała M' w różowych butach.
Siedzę na tarasie i uśmiecham się jak głupia na myśl o już jesiennym wrześniu. Jeszcze się nie zaczął, a już wiem, że będzie mi brakowało dnia na wszystko co zaplanowałam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz