czwartek, 24 kwietnia 2014

# 20 Koksownia

Na siłowni tłumy! A tam nie tylko koksy siedzą, ale cała masa pań. Średnia wieku wysoka powiem Wam. Zauważam, że coraz częściej panie po 35, 40 roku życia zaczynają trenować. I czasem mnie zawstydzają. Coraz więcej osób otyłych, które walczą ze swoją chorobą (niestety, powyżej pewnego pułapu BMI nie możemy już mówić o zwykłej nadwadze i niegroźnej oponce na brzuszku). Jestem dumna ze swojego osiedlowego społeczeństwa, że bierze się do pracy nad sobą. W tajemnicy Wam powiem, że nawet moja mamę ta cała aura sportowa ogarnęła: poszła ostatnio na marszobieg na pola za nasz dom! I zamierza chodzić ze mną do fitness clubu!

Nie będę pisać posta a'la blog fitnessowy, bo od tego są inny. Jednak przeglądałam wiele takich polskich stron i niestety niewiele oferuje konkretne treści. Zamieszczają tylko masę zdjęć znalezionych w internecie i pełno haseł typu: już dziś możesz siebie zmienić! Nie poddawaj się! Pot to łzy tłuszczu! Pij wodę i jedz zdrowo! Hasła nad wyraz poprawne, ale ciężko o konstruktywne plany treningowe chociażby (szukałam ostatnio treningu z wolnym ciężarem dla kobiet i wyskakuje tylko, że mogą trenować).

Ja chcę z Wami podzielić się swoją radością z siłowni. Radością z wysiłku. I powiedzieć, że zumba jest do kitu! Poszłam raz i nigdy więcej-układu nie znam, ciągle się potykałam, ponadto ani jedna kropla potu nie spadła i same panie w wieku mojej mamy, które rozmawiają o wiciu się na kolejnych zajęciach z sexy dance. O masakra! Osobiście stałam się fanką Crossowych zajęć, TRXów i squatów z ciężarem po namowach mojego pana M. Pot leje się strumieniami i wysiłek widać już po kilku wizytach na siłowni czy zajęciach. I ostrzegam, TO UZALEŻNIA. Byłam dwa dni pod rząd, dziś grzecznie regeneruję się w domu. A nie mogę usiedzieć na miejscu. Myślę tylko o tym ile przysiadów bym zrobiła i jaki trening biegowy tym razem ustawiła na bieżni (odkryłam, że takie bieganie "treadmill"jest dużo bardziej wydajne: maszyna mówi mi ile biegnę, jak długo, ile spalam, mam do wyboru różne opcję biegu, a co najważniejsze to nie jest bieganie po niszczącym kolana betonie) albo co trenerka by wymyśliła, żeby kolejny raz wypuścić nas na czworaka do domu. Trzymajcie kciuki, żebym nie zwariowała od tego nic nie robienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz