niedziela, 1 czerwca 2014

# 23 Eviva l'arte!

Czasem mam w życiu taki okres, kiedy chcę być bardziej aktywna, bardziej kreatywna. W liceum podczas testów zawodowych pani psycholog robiła nam tez testy osobowościowe. Wychodziły typu naukowe, racjonalne etc. I trzecią cecha, która mi wyszła, to była przedsiębiorczość-taka jaka jestem. Zostało to skonfrontowane z tym jaka chciałabym być. Dwie pierwsze cechy pokrywały się, natomiast trzecie nie, ponieważ chciałabym być artystyczna. Nie wiem z czego to wynika, czy pan od plastyki w podstawówce nagadał mi głupot, że świetnie mi wychodzą prace plastyczne, czy dlatego, że mój tata ma lekkie zdolności manualne, dość zmarnowane przez historyka. A może to presja społeczeństwa, że trzeba być kulturalnym, że należy tworzyć, być oryginalnym etc. Nie potrafię stwierdzić czemu. Wiem tylko, że czasem mam ochotę wytężyć swoje szare komórki inaczej niż wkuwanie łacińskich słówek, mechanizmów procesów fizjologicznych, trudnych nazw, leków, chorób..... i tak bez końca.

A teraz zaczęło się od tego, że w przypływie wolnego czasu poszłam na ciuchy. Kupiłam koszulki dwie i sweter jakiś. I poszłam w następnym tygodniu znowu z przyjaciółką i znalazłam masę perełek. Spełniłam w końcu swoje marzenie o jeansowej kamizelce i czarnym body. To nic, tylko podsyciło mój zakupoholizm. Bo czy to nie jest piękne wydać 20 zł i mieć trzy siatki ubrań? Mieć masę nowych ubrań, które można ubrać tylko raz i nie będzie szkoda więcej ich nie ubierać?  Nie zdradzę Wam broń boże gdzie chodzę, bo przecież jeszcze będziecie podkradać. Tak, tak, jestem egoista i potwór!

Wraz z nową falą zakupoholizmu u mnie (pojawia się za każdym razem jak uda mi się kupić coś ekstra, bo wiedzcie, że nie każde wyjście na szmaty jest owocne), pojawiła się myśl o szyciu ubrań sama sobie. Już od dawna noszę się z myślą nauki szycia. A teraz mam maszynę i stertę materiałów. Skorzystałam z okazji, że byłam w mieszkaniu babci, przegrzebałam wszystkie pawlacze, nawdychałam się kurzu i przestraszyłam milion moli, ale wybrałam te najlepsze i najładniejsze materiały. Czekają teraz w dwóch workach schowane na swój czas, na mój wolny czas. Liczę, że wakacje będą owocne pod tym względem. Że nawet jak zdrowotnie nie będę mogła ich spożytkować, to dam upust swoim niespełnionym artystycznym marzeniom. Ale powiedzie, która dziewczyna nie chciała być modelką albo projektantką mody? Za swoich młodych lat owijałam się z kuzynką skrawkami, firankami i paradowałyśmy po korytarzu. Czasem któraś coś namalowała i marzyła, że uszyje kiedyś. A! kiedyś dostałam pod choinkę małą, różową, zabawkową maszynę do szycia. Szyła na serio! Ale nie cieszyłam się nią za długo, ponieważ złamałam jakimś cudem chińską igłę. A że wymiana igły kosztowała więcej niż cała maszyna, to maszyna poszła do kąta się kurzyć, czekając na przyszłe czasu na śmietniku.

Kolejną rzeczą jest fotografowanie. Nie jakiś tam zachodów słońca, tylko ludzi. Bo to nie tylko chodzi o portrety, fashion, tylko o spotykanie się z nimi, o rozmowy i poznawanie nowych osób. Mam maxmodels oczywiście, ale mam dość używania go jako metody znajdywania modelek. Tyle razy się umawiałam i prawie ani razu nic z tego nie wyszło. A moi znajomi są niechętni pozowaniu. Bo przecież się wstydzą.... Nie oczekuję cudu w te wakacje, że znajdę kogoś świetnego do roli modela, że zrobię ekstra portfolio. Ale po prostu chciałabym mieć w swoim foto dorobku coś więcej niż jezioro, łódka i zachód książka, coś więcej niż kawa zrobiona aparatem w telefonie...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz