poniedziałek, 13 stycznia 2014

#1 żeglarsko

Dziś miałam wielkie plany na pierwszego posta o czymś. Ale wszystko poszło się paść-jak to się mówi. Mój brat bawił sie routerem i internet w całym domu padł. Ale dzięki temu nauka do sesji ruszyła do przodu. Choć nie do końca.... Zostałam właśnie właścicielem  (niezwykle podekscytowanym, szczęśliwym i pełnym nadzieji na milion książek do przeczytania) Kindla Paperwhite 2. Już załadowałam na niego kilka książek Vonneguta czy Ishiguro. I kilka pozycji w oryginale, czyt. po angielsku. Już mi ślinka leci na zabawe nowym gadżetem...
A teraz słów kilka o książce. Troche jest oszukiwana, przyznam się bez bicia. Kupiłam ją na październikowych targach książki. Z daleka wypatrzyłam okładkę z fenomenalnym zdjęciem zrobionym z topu masztu jakiejś łódki. Oto prezentuję Wam "Starego" i jego młodą ekipę, pod kapitaństwem Jacka Wacławskiego. Dodatkowy plus-najmłodszy kapitan wogóle w Polsce (18 lat i już taki stopień! Szacunek się wielki należy) i jeszcze student lekarskiego. Nie ważne ile kosztuję-biorę!
Czytać zaczęłam od razu. Jako sailor girl pochłaniałam kolejne strony nie mogąc się doczekać opisu rejsu, przygód i adrenaliny. Już na swoim koncie mam kilka pozycji podróżniczo-żeglarskich i właśnie te o legendarnym Hornie były najlepsze. Przyszły czasy kolosa z farmy, wiec podręcznik stał się najważniejszą książką na półce... "Stary, mlodzi i morze" leżało i czekało aż święta przyszly. Skończyłam ją dosłownie kilka minut temu, do kolacji.
Czytając stronę za stroną coraz bardziej się denerwowałam. Zdjęcia śliczne, ale gdzie tu akcja, gdzie jakieś epickie opisy!? Jakieś żeglarskie smaczki?! Opłynęli Horn, spotkali Polaków na stacji badawczej, pokłócili się, ale to nic nowego, niz ciekawego. Druga część nie przyniosła większej dawki emocji. Dwa razy, dosłownie, miałam wypieki na twarzy i szczerze denerwowałam się razem z załogą. Dowiedziałam się za to co nieco o niedźwiedziach polarnych. Nie będę się dłużej rozwodzić-książka trochę mnie zawiodła. Spodziewałam się czegoś w stylu "Dziennika na Horn", a dostałam delikatny pamiętnik z podróży. Wielki plus za zdjęcia, za film dołączony do książki. Kto nie czytał jeszcze nic żeglarskiego-polecam! Nie przestraszy się sztormów zbytnio, ale poczuję ten klimat jedności i świetnej zabawy jaka panuję na łajbie. A kto już zna takie pozycję, to niech też przeczyta-dla samych zdjęć warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz