piątek, 24 stycznia 2014

#4 wschód

Bo widok z mojego balkonowego okna jest wbrew temu co można by sądzić niesamowity. Rano, czy to mgła czy to śnieg, a może piękne słońce, widok zawsze zachwyca. Ale to jedyny taki moment. Zaraz jak minie świt robi się szaro, albo zupełnie zielono i takoś tak zwyczajnie. Latem rolnicy ziemniaki kopią, czasem lisa można zobaczyć. A jak liście opadna z drzew w zagajniku zaraz za płotem, to już jest aż brzydko. Paskudna zwykłość...
I właśnie tu się zastanawiam czy to magia miejsca jednak, a może magia świtu?
P. S. Wiecie, czasem z panem M robimy sobie randki- wyjście w nowe miejsce i wygłupianie się, że to nasze początki i takie inne głuptasowe rzeczy. Co znaczy nowe może wytłumaczę-nie pl. Szczepański, nie Bomba, nie dwa razy biała duża kawa proszę! I dzisiaj tak było. I dzisiaj siedząc, i gadając sobie, poczułam spokój i ciszę, gdzieś tam w sobie, pierwszy raz od kilku ostatnich mrocznych tygodni. I było jak na tym wschodzie. Wybuch barw i nowego dnia pełnego nowych przygód, perspektyw i zabawy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz